baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl

jakubkowalczyk.bikestats.pl

Kraków - Gliwice - Kraków

Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 30.07.2011 | Komentarze 0

248.00 km 09:12 h 26.96 km/h:
6 rano, 15 stopni, pochmurno, ale dziś nie jadę sam więc trzeba się zebrać niestety zwłaszcza, że Kuba na pewno nie odpuści, mimo że dzień wcześniej imprezował :) Długie spodnie, krótki rękaw, plecak i do roboty. Dojeżdżam pod Wawel o 6.40, czekając na Kubę coś tam jem. Dla odmiany Kuba przyjeżdża w krótkich spodenkach i kurtce.

Wyjeżdżamy z Krakowa przez Salwator droga powiatową w stronę Oświęcimia. Mimo remontu mostu udaje się nam przejechać nie objazdem w Kryspinowie. W drodze do Oświęcimia 2 krótkie postoje. W Oświęcimiu uzupełnienie zapasów Lionów itp.

Jedziemy drogą 44 w stronę Gliwic. Na dzień dobry droga krajowa wita zakazem jazdy dla rowerów... no i wjeżdżamy na drogę niby to rowerową - kostka brukowa. Jechać nawet się da mimo kostki, ale ogromne drzewa wyrastające na środku tej pięknej drogi nie ułatwiają specjalnie jazdy. Po jakimś czasie można wjechać na szosę. Jeden postój po drodze.

Dojeżdżamy do Gliwic, cały czas pochmurno, temperatura ok. 17 stopni. Odnajdujemy radiostację. Chcieliśmy zrobić zdjęcie, ale bez aparatu się nie da, więc nie zrobiliśmy. Kuba miał nadzieję, że wezmę aparat, ja też miałem nadzieję, ale że to on weźmie. Z tą nadzieją dojechaliśmy do celu.

Po uzupełnieniu wody wracamy tą samą trasą. Trochę się gubimy zanim udaje się wyjechać z miasta. Później idzie już gładko. Droga powrotna mija trochę szybciej. Najprzyjemniejszym i chyba najszybszym odcinkiem okazał się fragment z Gliwic do Oświęcimia. Może to za sprawą kilku chwil z przeświecającym słońcem.

Co ciekawe w Oświęcimiu się gubimy i coś nie bardzo potrafimy odnaleźć drogę powiatową do Krakowa, którą przed południem przyjechaliśmy do Oświęcimia. Po konsultacjach z tubylcami docieramy do sklepu, w którym byliśmy kilka godzin wcześniej. Postój trwał może z 30 minut. Generalnie czujemy się już prawie jak w domu - przejechane 180 km, zostało tylko 70 :)

Wracamy do Krakowa. W okolicy Klasztoru Kamedułów odpadają mi elementy aerodynamiczne kasku. Trzeba się zatrzymać i sprawdzić czy wszystko w porządku. Przerwa ta została wykorzystana także na siku.

Żegnamy się z Kubą na Rondzie Grunwaldzkim. Im bliżej do domu tym większa prędkość ;) widać czekałem już na metę... Dopiero po zejściu z roweru i chwili odpoczynku okazało się, że wyjazd był męczący. Trasa raczej płaska, ale to jednak moje pierwsze 200 km, nawet 248.



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dziec
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]